niedziela, 3 maja 2015

Lumpeksowe łowy to nie dla mnie.

Robienie zakupów w secondhandach nie jest już tak jak kiedyś obciachem. Wręcz przeciwnie internautki w sieci chwalą się swoimi „lumpkowymi zdobyczami” i wymieniają się adresami najlepszych lokali. Nie powiem, sama przeglądałam fora i zachwycałam się rzeczywiście ciekawymi ciuchami, podejmowałam też próby przekonania się do odzieży używanej. Niestety, bez skutku.

Moje wielkie wyprawy kończyły się bardzo marnie. Na miejscu tylko dość pobieżnie przeglądałam rzeczy na wieszakach (do grzebania w koszach nie mogłam się przekonać) i tylko kilka razy udało mi się cokolwiek kupić, jednak nawet pomimo kilkukrotnego prania, nie byłam w stanie przełamać się do noszenia zakupionego towaru. Mimo że wiedziałam, że ubrania są czyste to w moim umyśle dalej były przesączone typowym zapachem lumpeksów i ostatecznie lądowały, nienoszone w szafie.

Według fanek ciucholandy to kopalnia skarbów, ja jednak zamiast w dniu dostawy stać w kolejce jak za komuny, wolę przeglądać internetowe aukcje, na których mogę znaleźć tak samo ciekawe okazje, a co najważniejsze mam większą pewność, że kupowane przeze mnie ubranie nie przewalało się z milionem innych rzeczy w koszu i nie było dotykane przez setki nie wiadomo czy czystych rąk. Świetną alternatywą są też wymiany internetowe, gdzie nie tylko zyskujemy nowy ciuch, ale i pozbywamy się tego, w którym od dawien dawna nie chodzimy. Do tego celu gorąco polecam zarówno portal szafa.pl jak i forum wizaz.pl.

Secondhandy mogą sobie pozostać wielkim hitem łowczyń trendów, ja jednak będę trzymała się od nich na dystans. Wolę kupić coś nieco drożej w normalnym sklepie, gdzie w razie czego mogę przymierzyć inny rozmiar lub wybrać inny kolor, niż chodzić w ubraniu, w którym nie czuję komfortu psychicznego. Według mnie są lepsze sposoby upolowania okazji niż przepychanie się łokieć w łokieć z wiekową staruszką z wielkim koszem pod pachą.


9 komentarzy:

  1. Też zawsze miałam opory przed tym. Będąc dzieckiem rodzice mnie zmuszali, bo niestety moja rodzina była w kiepskiej sytuacji materialnej, ale z wiekiem zaczęłam się sprzeciwiać i miałam ciuchy kupowane rzadziej, jednak nowe. Często też brałam ubrania od kuzynki, bo ona maniaczka zakupów miała ich zawsze od cholery i często dostawałam rzeczy noszone przez nią dwa, może trzy razy tylko.

    Oj nie, w wieku 18 lat zdecydowanie nie byłam gotowa na taką walkę z rodzicami. To przyszło z czasem, a nawet teraz mi ciężko, mimo, że mam te 22 lata i w sumie to nic dziwnego, że chciałabym odciąć pępowinę. Wyjeżdżam tylko na studia, a jak mi się życie potoczy - czas pokaże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chciałam z chłopakiem wyjechać, ale teraz się cieszę, że tego nie zrobiłam, bo też mogłabym mieć kłopoty i nieprzyjemności.
      Ważne, że miałaś gdzie wrócić. Ja też powtarzam rodzicom, że chcę się wyrwać i spróbować w końcu nauczyć się samodzielności, póki wiem, że w razie potknięcia mam gdzie wrócić.
      Obu nam się w końcu ułoży :)

      Usuń
  2. Kiedyś lubiłam sh, ale teraz będąc na studiach wolę kupić coś nowego :) rzadziej, ale zawsze będzie to coś w czym będę chciała chodzić na pewno dłuższy czas :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś w sh potrafiłam znaleźć całkiem niezłe perełki;) Teraz po prostu nie mam na nie czasu;) Zdecydowanie wolę zakupy online, bo oszczędzam na nich dużo cennego czasu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Są gusta i guściki, jednak ja osobiście lubię secondhandy. Jakoś nigdy nie patrzyłam na to pod tym kątem, co Ty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mam nic do SH, ale nigdy nie pojmę jak ktoś może nosić buty kupione w takim miejscu. Chyba podobnie jak Ty nie umiem odnaleźć się w gąszczu tych wszystkich wieszaków i koszów. Niby się szuka tych perełek, ale zazwyczaj ktoś inny na nie trafia. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja po prostu nie potrafię szukać tych perełek. Prędzej zwracam uwagę na ubrania, które mnie rozbawią, ale których na pewno bym nie założyła ^^ Zresztą, moje wizyty w lumpeksach można policzyć na palcach jednej ręki. Wolę robić zakupy rzadziej i kupić nawet te droższe rzeczy, nigdy też nie byłam wielką fanką zakupów, chodzenie po sklepach mnie nie uszczęśliwia, więc jeśli już na zakupy idę, to robię je hurtowo i mam spokój na dłuższy czas :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja z kolei nie kupuję ciuchów w internecie, muszę najpierw przymierzyć, by uniknąć skuchy :) lubię lumpeksy i nie mam nic przeciwko temu, że te ciuchy mają za sobą długą historię xD z drugiej strony,nie zawsze mam nastrój i motywację, żeby przegrzebywać kosze z ubraniami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja do sh nic nie mam, chociaż też nie biegam od dostawy do dostawy. Wchodzę, jak mam ochotę, bez żadnego ciśnienia. Jak nic nie kupię, tragedii nie mam, ale parę fajnych i naprawdę ciekawych rzeczych udało mi sie wyhaczyć. Nie stronię też i od zakupów w "normalnych" sklepach. Internet odpada, jeśli chodzi o kupowanie ubrań - też muszę najpierw przymierzyć i tysiąc razy obejrzeć się w czymś, zanim podejmę decyzję.

    OdpowiedzUsuń