Anglia – deszczowa kraina mlekiem i
miodem płynąca, która dla wielu naszych rodaków jest
ucieleśnieniem dobrobytu i lepszego życia. Tu nie ma bezrobocia,
biedy, a pracownika traktuje się jak człowieka a nie jak maszynę,
nic tylko pakować manatki i rezerwować bilet samolotowy do tego
cudownego kraju. Nie da się ukryć, że zarobki w Anglii są na
rzeczywiście lepszym poziomie i człowiek nawet pracując za krajowe
minimum jest w stanie bez problemu się utrzymać a nawet coś
odłożyć. Sama miałam okazję się o tym przekonać, mieszkając
przez ostatnie półtora roku na Wyspach. Są jednak rzeczy, których
żadne funty nie są w stanie zastąpić i to właśnie te kwestie
sprawiły, że zdecydowałam się wrócić do naszej “biednej”
Polski.
Zawsze będziesz emigrantem
Co byś nie zrobił, nie cofniesz czasu
i nie urodzisz się Anglikiem. Polak przebywający w Wielkiej
Brytanii, choćby niewiadomo jak wysokie zajmował stanowisko i jak
wysoka nie byłaby jego pensja, zawsze będzie nosił etykietkę
“emigranta” - tego, który dorobił się zabierając pracę
prawdziwym mieszkańcom tego kraju, którym owa posada “bardziej
się należy”. Mimo że są Anglicy, którzy do Polaków nic nie
mają i całkowicie rozumieją, dlaczego masowo napływamy do ich
kraju, to zdecydowana większość jednak tej akceptacji nie posiada.
Wielokrotnie słyszałam kierowane w moją stronę komentarze typu
“o, znów kolejna Polka”, “ile ich już tu jest?!”.
Polak Polakowi wilkiem
Podobno Polacy nawet żyjąc we własnym
kraju są niemili względem swoich rodaków, jak ten stereotyp
sprawdza się zagranicą? Jeszcze gorzej! Wśród normalnych
pracowników każdy traktowany jest jako konkurencja, dostań awans a
na pewno stracisz znajomych, przecież to nie fair, że zarabiasz
więcej niż oni! Jeśli pracujesz u Polaków, licz się z tym, że
musisz traktować ich jako swoich panów i władców, no bo przecież
im udało się coś zagranicą osiągnąć, a Ty biedny laik musisz
podejmować u nich pracę. Gdy tylko przyjechałam do UK i odczuwałam
zwykły strach przed mówieniem po angielsku (mimo że znałam go
bardzo dobrze) to i ja probowałam swoich sił w tzw “polskim
świecie” pracowałam przez jakiś czas w polskim sklepie, z
którego zostałam wyrzucona, bo szefowie nie polubili mojego
chłopaka, pracowałam jako hostessa, gdzie o wypłate musiałam się
upraszać jeszcze prawie miesiąc po wykonaniu pracy, były też inne
epizodyczne zatrudnienia, które trwały dosłownie parę dni, więc
raczej nie warto o nich wspominać. Wszystko to jednak sprawiło, że
jak najszybciej starałam się porzucić wszelkie więzi z Polakami I
zaczęłam szukać zajęcia wśród Anglików. Szczęście mi
dopisało, bo dostałam pracę w nowo otwieranej kafejce, gdzie byłam
jedynym obcokrajowcem. To był strzał w dziesiątkę! Nie tylko
wreszcie zaczęłam pracować za normalne pieniądze i nie musiałam
się upominać o zapłatę za przepracowane godziny, ale też
pracowałam w przyjemnej atmosferze, a mój szef stał się moim
bardzo dobrym kumplem, na pomoc którego zawsze mogłam liczyć.
Tęsknota za bliskimi
Na samym początku tęsknoty za rodziną
nie odczuwałam prawie w ogóle. Wręcz przeciwnie byłam
niesamowicie ucieszona faktem, że wreszcie się wyrwałam i mogę
żyć po swojemu. W takim przekonaniu żyłam sobie ponad rok, jednak
przyszedł moment, gdy zdecydowałam się spędzić cały okres
bożonarodzeniowy w Polsce razem z najbliższymi. Miesiąc mojego
pobytu upłynął w ekspresowym tempie i ani się obejrzałam już
musiałam wracać. Już przed samym wyjazdem dopadły mnie
wątpliwości, czy aby na pewno po raz kolejny chce na tak długi
czas rozstawać się z rodziną, przyjaciółmi, niesamowitą
atmosferą oraz wszelkimi wygodami, jakie czekały na mnie w Polsce.
W Anglii przecież nie miałam tak wielu znajomych (a raczej w ogóle
ich nie miałam), wszędzie musiałam poruszać się piechotą, bo
koszty ubezpieczenia samochodu są ogromne, musiałam łączyć naukę
z pracą, znosić ponurą pogodę. W porównaniu do tego życie w
Polsce wydawało mi się po prostu … prostsze.
Okropne jedzenie
W mojej rodzinie preferuje się typową
polską kuchnie, która jest jak każdy wie bardzo różnorodna.
Schabowe, gołąbki, pierogi, mielone, kopytka, … tyle tego jest,
że codziennie przez miesiąc można byłoby jeść zupełnie inny
obiad a i tak by się wszystkiego nie spróbowało. Tymczasem w
Anglii mamy: fish&chips, steak&chips, english breakfast,
wszechobecne fast foody i na tym koniec. Jedyną różnorodnością
jest to, że np. podaje się frytki w chlebie, stek z innym sosem,
część śniadanie poda się w formie kanapki, ale wszystko kręci
się i tak wokół tych samych składników. Przez pierwsze kilka
miesięcy da się to znieść, ale potem monotonnia zabija.
Mieszkanie z obcymi
Jesteś przyzwyczajony, że całe życie
mieszkasz z najbliższymi Ci osobami w swoim własnym domku lub
mieszkanku, a tu nagle wyjeżdzasz i okazuje się, że nie stać Cię
na wynajem całego własnego lokalu. Co robisz? Szukasz pojedyńczego
pokoju. Z tym raczej nie ma problemu, bo ofert w Internecie jest od
wyboru do koloru, szybko więc znajdujesz pokój, który wpisuje się
w Twój budżet i przenosisz tam swoje rzeczy. Jednak już pierwszego
dnia zaczynają się schody. Okazuje się bowiem, że już od
czwartej nad ranem dom budzi się do życia, a mianowicie nasi
współlokatorzy wybierają się do pracy. Zaczyna się trzaskanie
drzwiami, włączanie sprzętów kuchennych oraz inne typowe poranne
czynności. Ok. Każdy pracuje o innych porach, jesteś w stanie to
zrozumieć, dlatego gdy tylko zapada cisza znów pogrążasz się w
śnie. Wstajesz nieco póżniej już o w miarę ludzkiej godzinie i
jak każdy normalny człowiek chcesz skorzystać z toalety. No
niestety nie możesz, bo tam już ustawiła się kolejka innych
lokatorów. Ustawiasz się cierpliwie i czekasz na swoją kolej.
Oczywiście, niektórzy powiedzą, że takie sytuaje zdażają się i
w Polsce, w końcu w domu nie mieszkamy sami, a nasza rodzina
prowadzi różny tryb życia. Dlatego też podam inne przykłady
zachowania wspólokatorów, z którymi sama spotkałam się w trakcie
mojego pobytu w Anglii: zamiast rozmowy zostawianie karteczek typu
“na blacie w kuchnii zostawiliście okruszki”, zapraszanie gości
na całą noc bez jakiegokolwiek uprzedzenia, totalne unikanie
drugiej osoby czyt. jak tylko ktoś wchodzi do domu, nasz lokator
chowa się w pokoju i wychodzi z niego tylko jak nas nie ma w pobliżu
i wiele, wiele innych...
Oczywiście istnieją ludzie, którzy
nie wyobrażają sobie powrotu do Polski, a życie w Anglii w
zupełności im odpowiada. Nie jest też tak, że życie na wyspie ma
same minusy, plusów też jest sporo i według niektórych są one
warte poświęcenia. Ja jednak mimo że z UK mam też i ciepłe
wspomnienia to nie wyobrażam sobie życia poza moim rodzimym krajem.
tesknota moim zdaniem największy problem :( obserwujemy ? daj znac u mnie ;) WESOŁYCHH :*
OdpowiedzUsuńtesknota moim zdaniem największy problem :( obserwujemy ? daj znac u mnie ;) WESOŁYCHH :*
OdpowiedzUsuńMnie do Anglii jakoś nie ciągnie :D
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że lubię gdy jest cieplutko i świeci słoneczko :D
Ja bym zbyt długo nie wytrzymała, mając znikomy kontakt z najbliższymi mi osobami.
OdpowiedzUsuńJa wyjeżdżam w przyszłym roku, ale do Irlandii :P jeżeli chodzi o jedzenie to może jest monotonia, ale przecież jeżeli nie jadasz non stop w knajpach to gotujesz sama i jesz co chcesz :P niestety to z Polakami to bardzo często prawda :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeśli ja wyjadę za granice do pracy to tylko z własnej woli, a nie z konieczności. Jednak już większość moich znajomych jest już poza granicami kraju ;/
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że nie będę musiała wyjechać do pracy za granicę :)
OdpowiedzUsuńja tylko czekam kiedy bede mogla wyjechac za granice ....
OdpowiedzUsuńSłodkich Świąt :))) :))) !!
Myślę,że komuś kto jest związany ze swoją rodziną albo krajem musi być ogromnie trudno przyzwyczaić się do mieszkania w innym miejscu na świecie. Obyśmy nie musieli podejmować takich decyzji :)
OdpowiedzUsuńz jednej strony bym chciala wyjechac a z drugiej strony nie umialabym tak wszystkiego pozostawic.....
OdpowiedzUsuńzapraszam do wspolnej obserwacji.
rozmaitowo.blogspot.com
Ci
OdpowiedzUsuńCiężko żyć z dala od najbliższych z innymi zwyczajami ;/
OdpowiedzUsuńMam część rodziny w Anglii, na byt nie narzekają, ale tęsknią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję :) zapraszam
Wyjazdy nie sa łatwe, to fakt. Ze wszystkim ske zgadzam... Nigdy nie doświadczyłam jak to jest w Anglii, wiec trudno mi porównywać mieszkając tutaj w Stanach juz prawie 6 lat. Tutaj każdy jest imigrantem wiec tolerancja jest taka sama wobec wszystkich. Zgodzę sie z tym, ze Polacy sa sobie wrogami za granica!
OdpowiedzUsuńDzieki za odwiedziny :)
Wszystko co napisalas to szczera prawda. Mieszkam w UK od prawie czterach lat i juz wiele przezylam. Jestem zdania, ze nie warto utrzymywac bliskich kontaktow z Polakami za granica, bo naprawde trudno jest trafic na kogos wartosciowego. Wiekszosc niestety bedzie Ci stwarzac problemy zeby tylko im zylo sie lepiej. Wiekszosc jest strasznie zawistna, dwulicowa, a szkoda, bo przeciez Polak Polakowi powinien byc bratem, a nie wrogiem... Co do takich glosnych mieszkan to rowniez prawda. Takie juz zalety mieszkania w share housie. Zreszta w akademikach itp jest tak samo. Ja nigdy tego nie doswiadczylam, bo zawsze mieszkalam z cichymi, spokojnymi ludzmi, ale niestety znam wiele przypadkow imprez bez pytania, w srodku nocy... O okropnym jedzeniu juz nie wspomne. Choc jacket potato with beans jest mega pyszne :D
OdpowiedzUsuńPrzeżywałam to przez 9 lat, jak dobrze że to już za mną, święta racja to co napisałaś tyle że ja byłam w Anglii z duużą paczką znajomych więc było spoko pod tym względem, z wszystkim innym zgadzam się w 100%.teraz jakbym miała tam wrócić wolałabym wskoczyć do Wisły.....
OdpowiedzUsuń